Bikepacking w Sudetach - przemyślenia i wnioski
500 km i 9000 m przewyższenia: refleksje i wnioski z podróży śladami Ultra Sudety Gravel Race
Niespodziewana wiadomość
Hej, planuje przejechać trasę Ultra Sudety Gravel Race1. Może miałbyś czas i chęci? - brzmiała wiadomość od Adama.
Heja, bikepacking? Jestem chętny! - odpowiedziałem.
Ucieszony na kolejną podróż rowerem, zacząłem w głowie układać plan. Niecałe dwa tygodnie później pedałowaliśmy już po epickiej, zataczającej krąg wokół Kotliny Kłodzkiej, trasie Ultra Sudety Gravel Race. Trasie, która wiedzie przez terytorium Polski i Czech, łącząc liczne punkty widokowe i atrakcje turystyczne. Przemierzając pasma Gór Stołowych, Kamiennych, Sowich oraz inne, mniej znane masywy. Jej długość wynosi łącznie 500 km, przy ponad 9000 metrów przewyższenia. Główny szkielet trasy stanowią drogi terenowe, przede wszystkim szutrowe, urozmaicone lokalnymi drogami asfaltowymi, single trackami i odcinkami łąkowymi. Różnorodność terenu sprawia, że każdy kilometr przynosi nowe wyzwania i niezapomniane widoki.
Wnioski z trasy
Wyjazd był dla nas krótką odskocznią od codziennych obowiązków, ale też doskonałą okazją do przetestowania sprzętu, którego od roku nie miałem szansy wypróbować. Pozwolił mi też sprawdzić nową opcję konfiguracji bagażu.
Zamiast relacji dzień po dniu, podzielę się z Tobą kilkoma kluczowymi wnioskami, które wyciągnąłem po przejechaniu trasy Ultra Sudety Gravel Race w modelu bikepackingowym.
Niedoszacowanie trasy
"500 km i 9000 m przewyższenia? Żaden problem! Pierwszy dzień 200 km, drugi i trzeci po 150, i wracamy do domu" - taka była moja pierwsza myśl. Przecież pokonywałem już dłuższe dystanse z większymi przewyższeniami, nawet z obciążeniem. Niestety zignorowałem specyfikę terenu i fakt, że tylko 36% trasy stanowił asfalt, i to różnej jakości. Na domiar złego pierwszego dnia natrafiliśmy na najtrudniejszy fragment z największym przewyższeniem. W rezultacie, po wielu przygodach, pierwszy dzień kończyliśmy z wynikiem zaledwie 120 km, zmusiło nas to potem do modyfikacji oryginalnej trasy. Ta lekcja pokazała wagę realistycznego planowania trasy, z uwzględnieniem rodzaju nawierzchni i specyfiki terenu.
Temperatura i pogoda
Przed wyjazdem uważnie śledziliśmy prognozy pogody, chcąc się przygotować na warunki, które nas czekały. Najgorsze scenariusze przewidywały temperaturę minimalną 6-7 stopni w nocy. "Nie jest źle" - pomyślałem lekkomyślnie, pakując jedynie standardowy na takie wyjazdy ekwipunek: getry, koszulkę termoaktywną, kamizelkę, wiatrówkę, kurtkę przeciwdeszczową i komin. Popełniłem błąd, zapominając o lekcji z różnicy temperatur pomiędzy szczytem, a doliną z października ubiegłego roku. Przez co kolejny raz doświadczyłem, co znaczy zjeżdżać kilkanaście kilometrów w dół, po zmroku, przy temperaturze trochę powyżej zera, bez rękawiczek i dodatkowej ciepłej warstwy.
Ponadto kolejny raz przekonałem się, że jazda w zimnie jest bardziej wyczerpująca i spowalniająca. Wymaga ciągłego zakładania i zdejmowania wierzchniej warstwy przeciwwiatrowej, co w lekkim terenie można robić bez zatrzymywania się, ale na wertepach jest to niemożliwe. Od tej pory obiecałem sobie już zawsze brać ze sobą rękawiczki i dodatkową ciepłą warstwę, niezależnie od pogody.
Lampka przednia
Zawsze zabieram zapasową tylną lampkę, kluczową dla bezpieczeństwa na asfalcie. Tak było i tym razem, ale co z tego jak asfaltów było naprawdę niewiele i szybko mijały, a na wertepach już pierwszego dnia zgubiłem przednią lampkę. Na jednym ze zjazdów trzęsło tak mocno, że musiała po prostu wypaść z zapięcia. Na szczęście Adam przyszedł mi z pomocą, użyczając swojej zapasowej. Co mogłem zrobić lepiej? Jeśli już zdecydowałem się na zabranie jednej przedniej lampki, to powinienem był wyjąć ją z torby i umieścić w uchwycie dopiero po zmroku. Wtedy z łatwością zauważyłbym moment, w którym odpada. Uświadomiło mi to, jak ważne jest nie tylko posiadanie odpowiedniego sprzętu, ale także przemyślane korzystanie z niego.
Logistyka
Niestety tu spotkała nas poważna, choć trudna do przewidzenia wtopa. Nasza trasa wiodła przez słabiej rozwinięte regiony Czech, co szczególnie odczuliśmy późnym wieczorem pierwszego dnia. Zmęczeni, zziębnięci i głodni, zjechaliśmy do miasta, licząc na szybką kolację i możliwość ogrzania się. Ku naszemu rozczarowaniu, we wszystkich odwiedzonych knajpach kuchnie zamknięto już o 20:00, a sklepy dawno zakończyły pracę. W tej sytuacji nieoczekiwanym wybawicielem okazała się polska sieć stacji benzynowych Orlen. Tam właśnie, rzuciliśmy się na hot dogi i zapiekanki, popijając je ciepłą herbatą. Uświadomiliśmy sobie, jak ważne jest planowanie trasy z uwzględnieniem lokalnych zwyczajów i godzin otwarcia.
Były to tak na prawdę drobne wpadki nie zagroziły naszej wyprawie. Traktujemy je raczej jako cenne lekcje i źródło doświadczeń na przyszłość. Świadomość tych detali z pewnością pozwoli nam lepiej przygotować się do kolejnych wyjazdów.
Pozytywne aspekty wyprawy
Swój tekst zacząłem od wtop, ale nasz wyjazd to były przede wszystkim pozytywy! Oprócz samej trasy, towarzystwa i doświadczeń, na uwagę zasługują również poniższe punkty.
Podróżowanie trasami ultramaratonów
Pokonywałem już trasy ultramaratonów w warunkach wyścigu, ale tym razem bez presji wyniku mogłem w pełni docenić piękno krajobrazów. A przecież jednym z głównych celów organizatorów takich wyścigów jest właśnie prezentacja najpiękniejszych zakątków regionu. Bez wątpienia, trasa Ultra Sudety Gravel Race spełniła to zadanie znakomicie. Jeśli więc szukasz inspiracji na kilkudniową wyprawę rowerową, gorąco polecam przeglądnięcie tras okolicznych ultramaratonów. To dobry sposób na znalezienie ciekawej trasy i lepsze poznanie regionu.
Torby na widelec Tailfin
System Cargo Cage Tailfin od roku czekał na swoją szansę. Na wcześniejsze, dłuższe wyjazdy go nie zabrałem, głównie dlatego, że nie miałem okazji w pełni go przetestować. "Kiedy jak nie teraz?" - pomyślałem i postanowiłem sprawdzić go w boju, pakując do niego "cywilne" buty - które, jak się okazało, w ogóle mi się nie przydały. System przeszedł test celująco, sprawując się bez zarzutów nawet na najtrudniejszych odcinkach trasy. Torby nie poluzowały się i nie przeszkadzały podczas jazdy. Jakość ich wykonania okazała się po prostu zdumiewająca.
Opony Pirelli Cinturato Gravel M 50x700C
Poświęciłem już temu tematowi oddzielny wpis, ale nie mogę się powstrzymać, by raz jeszcze nie podkreślić: opony Cinturato Gravel M spisały się REWELACYJNIE! Zapewniały nieprawdopodobną przyczepność i dawały ogromne poczucie pewności, szczególnie na szybkich, kamienistych zjazdach. To dzięki nim różnice między moim gravelem a hardtailem2 Adama były ledwo zauważalne.
Dron w torbie na kierownicy
Nowym elementem ekwipunku, który zadebiutował podczas tej wyprawy, był dron - urodzinowy prezent od Victorii. Choć wciąż uczę się jego obsługi, to planuję uczynić go stałym towarzyszem moich podróży. Dotychczas stanowił on pewne wyzwanie logistyczne i zwykle lądował w plecaku, co nie było specjalnie wygodne.Tym razem starannie zapakowałem drona do torby na przedniej kierownicy. To rozwiązanie okazało się strzałem w dziesiątkę! Nie tylko zapewniło bezpieczeństwo sprzętowi, ale również pozwoliło w razie potrzeby na na szybki dostęp. Przed kolejnym wyjazdem zamierzam jeszcze udoskonalić ten system przy użyciu gąbki.
Tytułem zakończenia
Wyprawa trasą Ultra Sudety Gravel Race przyniosła wiele wspomnień, doświadczeń i pięknych widoków. Szczególne podziękowania należą się Adamowi - nie tylko za inicjatywę i zaproszenie, ale przede wszystkim za towarzystwo i wsparcie podczas całego wyjazdu.
Nie sposób pominąć fakt, że tereny naszego przejazdu niedawno doświadczyły tragicznej w skutkach powodzi. Ślady żywiołu dobitnie unaoczniły potęgę natury i jej wpływ na życie lokalnych społeczności.
Podsumowując, mimo drobnych niedociągnięć, wyprawa okazała się świetną przygodą. Sprawdziliśmy swoje możliwości i sprzęt, odkrywając piękno Sudetów z nowej perspektywy. Z niecierpliwością czekam na kolejne wyjazdy w tym na zaplanowane na początek przyszłego roku Maroko!
Jeśli ten tekst był dla Ciebie pomocny, to w ramach rewanżu możesz postawić mi kawę klikając poniższy przycisk 👇🏻
pełna trasa do zobaczenia na moim profilu Komoot, my startowaliśmy ze Złotego Stoku
rower górski z amortyzatorem z przodu